Przechodzę obok kościoła, z kilkoma dobrze znanymi mi osobami.
Jedna z nich przeraziła się , bijącymi w oczy wielkimi witrażami.
Następnie zaczęła kpić sobie z budowli.
Druga osoba zaczęła opowiadać o kościele.
Wspomniała o tym że w danym mieście , w tej właśnie świątyni mieści się najwięcej wiernych.
No to ja na to ...
A wiesz ile miejsca jest w świątyni moich Bogów? Tak dużo jak jest "dachu" nieba.
Bo czy nie lepiej wybiec na polanę i dziękować Słońcu ?
Nie lepiej z radością w sercu rozmawiać z duchami przy Ogniu, pod gwieździstym niebem ?
Bez stresu, bez poczucia winy za to że się żyje? Bez strachu?
Ja osobiście wolę opcję pod dachem nieba ;)